Wybieram Turcję - Erasmus w kilku krokach

fot. z Turcją za pan brat
Bardzo długi czas chciałam wyjechać na wymianę studencką z programem Erasmus. To gdzie pojedziemy zależy tylko od nas, jednak opcją są jedynie kraje Unii Europejskiej oraz kraje kandydujące. Ja wybrałam Turcję.



JAK SIĘ DO TEGO TRZEBA ZABRAĆ...

Moja uczelnia miała podpisane umowy z tureckimi uczelniami, jednakże żadna nie dotyczyła turystyki ani Stambułu, do którego ja chciałam jechać.

Pozostała ostatnia opcja - podpisanie umowy miedzyuczelnianej.

Trik polega na tym, że to ja musiałam taką umowę zawiązać. Potrzebna była zgoda strony polskiej i strony tureckiej.
Jak ze stroną polską problemów nie było, tak z turecką trochę zachodu jest. Trzeba się sporo namęczyć (a ściślej ujmując zamęczyć ludzi z tureckiej uczelni), żeby doszło do porozumienia. Często się po prostu zdarza, że maile w języku angielskim, czy jakimkolwiek innym niż turecki, są ignorowane.
Dobrym rozwiązaniem, tak jak w moim przypadku, jest posiadanie kogoś w Turcji, kto pójdze na tamtejszą uczelnię, porozmawia i taką zgodę na podpisanie umowy otrzyma. Gdy to sie uda, pozostaje załatwianie, przesyłanie i podpisywanie masy dokumentów. 
Jest to standardowa procedura i nie ważne jaki kraj wybierzesz - droga jest ta sama.


NO, I JESZCZE WIZA

Około 3 do 1 miesiąca przed wylotem na wymianę do Turcji, należy jeszcze wyrobić wizę studencką; jest ona bezpłatna i uprawnia do jednorazowego wjazdu na teren państwa przyjmującego. Od momentu postawienia pieczatki w naszym paszporcie, mamy miesiąc na umówienie spotkania w sprawie otrzymania pozwolenia pobytu (ikamet) - bez tego czeka nas pokaźna kara pieniężna i ewentualny zakaz wjazdu nawet na 5 lat. Tego nie chcemy, prawda? Szczególnie uzależnieni turkomaniacy.


JUŻ PRAWIE, PRAWIE... POZOSTAJE MIESZKANIE

Zakwaterowanie.
Wybór jest pomiędzy: akademikami, które mają przedziwny zestaw wymagań i niewyobrażalny cennik, albo wynajęciem mieszkania. Często jednak trafia się na zwykłych zdzierców, którzy na słowo 'Erasmus' reagują jak harpie. Proponuja ceny za pokój niemalże jak za całe mieszkanie, a taki przeciętny student nawet nie ma pojęcia jak bardzo przepłaca. W tym momencie przydaje sie ta sama turecka pomocna dłoń, która wcześniej otrzymała zgodę na podpisanie umowy międzyuczelnianej.
Ja polecam wynajem. Swoboda, możliwość poczucia się jak we własnym domu, zapoznanie się z turecką "ulicą" (np. podczas zakupów) oraz znaczna oszędność pieniędzy.

***

Mając już to wszystko, a nawet trochę więcej, pozostaje nam się zadomowić. Czas zawierać nowe znajomości, starać się chociaż trochę poznać język turecki, kulturę i tradycje oraz ludzi, a także żyć.
Czerpać z doświadczenia jakim jest udział w Erasmusie i stać się otwartym, tolerancyjnym człowiekiem.

Kto  wie, co z tego wyniknie...?


W europejskiej części Stambułu - patrząc na Azję - fot. z Turcją za pan brat







Komentarze

Popularne posty