Pół żartem, pól serio - Cechy Narodowe Turków

Panorama Stambułu

Turcy to naród jedyny w swoim rodzaju. Z moim obserwacji wynika, że z jednej strony są całkowicie inni niż europejczycy, a z drugiej dokładnie tacy sami. Trochę przypominają mi nas samych sprzed 50-100 lat. Zasady zachowania, hierarchia w rodzinie i wiele innych cech oraz zachowań to coś przez co my, zagraniczni, musimy przebrnąć jeśli chcemy mieszkać lub współistnieć z Turkami. Bywa ciężko by się dostosować, bardzo ciężko by zrozumieć i jeszcze ciężej by zaakceptować, ale da się. Gwarantuję. 

Zebrałam kilka cech, które irytują/wkurzają/wprowadzają w stan niedowierzania lub rezygnacji, a jednak dla Turków są naturalne jak oddychanie, przez co oni nie mają pojęcia o co nam, yabancı, chodzi. Przecież to my jesteśmy jacyś "nienormalni", co my od nich chcemy... Cóż, przeczytajcie i zapamiętajcie a może pomoże Wam to przetrwać wśród Turków i zachować zdrowy umysł ;)


"Będę za 5 minut"...

Tak to prawda, a właściwie NIE prawda. Turcy w jakiś inny, tylko sobie znany sposób, pojmują czas i punktualność. Powiedziałabym nawet, że coś takiego jak "punktualność" w ich słowniku nie istnieje. Oczywiście wyjątki potwierdzające regułę są, tylko że tych wyjątków to należy bardzo dobrze, długo i ze świecą szukać. A najlepiej z trzema.

Zazwyczaj wygląda to tak:

W kawiarnii: 
Umawiacie się na godzinę 17:00. Ty oczywiście przychodzisz punktualnie, w końcu jesteś z Polski i u nas punktualność jest ważna wiesz, szacunek i te sprawy. Podchodzi do Ciebie kelner pytając co podać, ale odprawiasz go mówiąc, że czekasz na znajomego. Kelner kiwa głową i odchodzi. Jest 17:10 znajomego nadal nie ma, ale się nie denerwujesz. No O.K, może nie znasz go jeszcze za dobrze, ale w końcu po coś się spotykacie. Z resztą, 10 minut to nic takiego. Po chwili wysyłasz sms pytając gdzie jest, odpisuje Ci "będę za 5 minut". Czekasz. Mijają kolejne minuty, ty po mału tracisz cierpliwość a puls ci przyspiesza. Zaczęłaś się denerwować no bo, ile można czekać?! To już 45 minut! Decydujesz się na opuszczenie kawiarnii, gdy nagle przed tobą wyrasta sylwetka znajomego. On cię przeprasza, ty zdenerwowana ale z uśmiechem udajesz, że nic się nie stało. Właśnie miałaś przyjemność na własnej skórze odczuć tureckie "5 minut". Następnym razem zabierz ze sobą książkę.

P.S. Nie myśl, że z czasem się to zmieni. Gdy ty będziesz w domu czekać z kolacją lub gdy idziecie na randkę, tureckie "będę za 5 minut" to co najmniej 15 minut, a nawet i więcej. Wygodnie usiądź w fotelu z kolejnym odcinkiem ulubionego serialu albo zacznij robić makijaż. W końcu masz czas. Zobaczysz, że jeszcze tuż przed przyjściem (spóźnionym pół godziny lub więcej), zadzwoni i jak gdyby nigdy nic zapyta "chcesz coś ze sklepu, kochanie?".

P.P.S. Spóźnienie się nie zawsze jest wynikiem podejścia do sprawy. Często duży wpływ na punktualność mają w Turcji, a w szczególności w Stambule, korki. Są ogromne. Czasami wystarczy wyjść 5 minut później z domu by potem stać w miejscu przez 1,5 godziny i spóźnić się na umówione spotkanie czy do pracy. Takie tu życie. Fakt, wiedząc jak to wygląda mogliby wychodzić znacznie wcześniej, ale co jeśli pomyśli tak 20 milionów ludzi? No właśnie ;) Nie ma co się denerwować, w tej kwestii jestem już bardzo turecka i Wam też polecam. Super uczucie, gdy nie musimy się aż tak bardzo stresować spóźnieniem.


Hallederiz

Jeśli nie znasz tureckiego zapewne zastanawiasz się co oznacza słowo "hallederiz". W skrócie "ogarniemy/załatwimy coś". O cokolwiek poprosisz Turka przy czym wyrazisz swoje zmartwienie tym czy dasz radę wszystko zrobić na czas, w odpowiedzi usłyszych popularne "hallederiz". Podczas gdy my głowimy się i martwimy jak rozwiązać dany problem, jak mało czasu nam zostało lub jak dużo jest do zrobienia, Turek wykazuje totalny brak zdenerwowania. Jest rozluźniony, wręcz beztroski. Ciebie to wkurza i niedowierzasz jak można tak się nie przejmować, on natomiast jest pewny, że się wszystko załatwi na czas. Dwa dni przed terminem... tak dwa, chociaż miał cały miesiąc, wykonuje telefon do abiego, do kuzyna i wszystkich innych których zna, oni zaś wykonują telefony do swoich abich, kuzynów i wszystkich innych których znają, i tak w ciągu godziny łańcuszek się wydłuża. Po godzinie sprawa załatwiona, tobie opada szczęka a luby wraca grać na konsoli/oglądać TV. Hallederiz nie zawodzi.


Powiedzą, nawet jeśli nie wiedzą

Przyznaję jednak, że nie zawsze ogarniają. Najlepszym na to przykładem jest wskazywanie drogi. Oni po prostu nie wiedzą co gdzie jest, ale będą chcieli pomóc. Bywa, że spytana osoba wskaże Ci poprawy kierunek, bywa też tak, że gdy nie wiedzą gdzie masz iść to pytają innego przechodnia, albo dzwonią by się dowiedzieć. Niesamowite, prawda?

Niestety nie zawsze jest przyjemnie i kolorowo. Turcy mają tendencję do nieprzyznawania się do błędu i niewiedzy, w wyniku czego zazwyczaj jesteśmy wysyłani w złym kierunku. Gdy dociera do nas, że straciliśmy i czas i energię, tracimy również i cierpliwość. Kierowcy autobusów, taksówek i dolmuszy, przechodnie, sprzedawcy i dostawcy, często nie znają drogi. Nie wiedzą, a i tak powiedzą. Dlaczego? Przecież my, jeśli czegoś nie wiemy to zaraz o tym poinformujemy, dzięki czemu pytający ma szansę trafić na kogoś kto wie, a i czasu nie traci. Turek tak nie zrobi. On cię pokieruje chociażby i na księżyc, bo jeśli cię nie pokieruje to znaczy, że nie może ci pomóc, a on musi ci pomóc bo u nich tak się robi. Pomaga. Nawet jeśli wyśle cię nie tam gdzie trzeba, to on ma poczucie spełnienia obowiązku niesienia pomocy. Z tym się nie uporasz, z tym trzeba nauczyć się żyć. I ufać GPS.

Nie przejmuj się jednak tak bardzo. Zdarza się, że jak wiedzą gdzie masz iść to sami cię tam zaprowadzą, nawet jeśli jest to na innym kontynencie. Tacy kochani! Tylko potem nie dawaj im swojego numeru telefonu...


Daj, pomogę Ci!

No i dochodzimy do kolejnego punktu. Jak wspomniałm wyżej, Turcy pomagają i to często aż do przesady. Zdarza się, że naprawdę potrzebna nam jest pomoc, ale przeważnie możemy poradzić sobie sami lecz oni uparcie obstają przy swoim.

Mogą to być błachostki takie jak np., pomoc w niesieniu zakupów czy zniesienia bagażu podróżnego po schodach (nie powiem, że nie jest to miłe), ale może być też tak, że sąsiadka będzie nalegać by pomóc ci posprzątać w twoim mieszkaniu lub przygotować jakieś jedzenie, bo nadchodzą święta. Osobiście nie wyobrażam sobie, by ktoś (obcy) miał zmywać moje naczynia czy robić pranie. Nie, nie, nie. Oczywiście, co kto lubi.

Zawsze możemy odmówić przyjęcia pomocy, szczególnie jeśli są to drobnostki, ale wiąże się to z pewnymi konsekwencjami, m.im. "obrazą majestatu/urażoną dumą" Turka. Dla naszego spokoju i pokojowego współistnienia powinniśmy pomoc przyjąć (może nie przy sprzątaniu mieszkania, ale przy robieniu herbaty już można). Kto wie na jak długo Turek się obrazi? Nikt, ale jedno jest pewne - Atlandydę odnajdą szybciej niż Turek przestanie Ci to wypominać. Tylko nie daj sobie wejść na głowę! Wszystko pięknie, fajnie byle nie za dużo.


Bo tureckie jest najlepsze

Trudno zmienić tureckie podejście do czegokolwiek co tureckie nie jest. Nie mówię tu o elektronice czy samochodach, ale np. o jedzeniu czy muzyce. Może wyda się to nieprawdopodobne, ale spróbujcie nakłonić Turka do spróbowania czegokolwiek co nie jest tureckie, szczególnie gdy jest on wybredny. Każda potrawa powinna zawierać tony oleju/oliwy z oliwek i salçy*, bez tego się nie da żyć. I jogurt, koniecznie jogurt ze wszystkim, nawet do picia, do przegryzienia chleb lub pide, nie ważne że na talerzu masz już bulgur, ryż czy makaron. Tak ma być i już. Jogurt i chleb.
Spróbuj ugotować polski rosół, to powie że powinien być biały, a w zupie warzywnej pływa za dużo warzyw. Bo w ich zupach nie pływa nic, chyba że drobinki makaronu. Aha, i pamiętajcie że etli haşlama** to najlepsza zupa świata. Nie krytykować! Tobie nie wolno. No bo jak można nie lubić tureckiej kuchni?! Jest najlepsza na świecie***.

Muzyka; tutaj trudo wygrać ich serca polską czy inną muzyką niż turecka. Oni kochają swoje smutne, pełne bólu melodie, skoczne weselne pieśni ludowe czy turecki pop-kicz. Z tym się nie da walczyć. Z ciekawości posłuchają tego co ty lubisz słuchać, ale na koniec i tak poleci Müslüm Gürses, Ahmet Kaya czy Sezen Aksu. Muszę przyznać, że jest to wyjątkowe i bardzo popieram.


Turecka pewność siebie

Taką pewność siebie jaką posiada naród turecki trudno znaleźć gdzie indziej. Serio. Turków cechuje średni wzrost (około 170 cm u męzczyzn), ale nie przeszkadza im to w żaden sposób. Chodzą z podniesioną głową, szarmanckim uśmiechem na twarzy, błyskiem w oku i taką pewnością własnej atrakcyjności, że aż bije tym od nich jak światłem od słońca. Są zadbani, dobrze ubrani i mają gadkę. Nie sposób ich nie zauważyć a oni dobrze o tym wiedzą. Szczególnie w kurortach turystycznych takich jak Alanya, Side czy Bodrum. Zdobyli już niejedno serce i niejedno złamali, to taka ich specjalność. Nie da się zaprzeczyć, że pewność siebie jest atrakcyjna, ale czasem zapominają, że to co w głowie a nie tylko to co w spodniach się liczy ;)


Turecka ciekawość

Ja podciągam to wręcz pod wścibstwo. Są tak ciekawi twojej osoby, że wypytują dosłownie o wszystko, szczególnie o to co w naszej kulturze nie wypada pytać: ile masz lat (lekkie pytanie), ile masz wzrostu (pytanie z typu normalnych) czy ile ważysz. Czy masz dzieci, nie masz dzieci? dlaczego ich nie masz? a męża? ale jak to nie, dlaczego? tak na "kocią łapę", tak nie wolno! a może nikt Cię nie chce?... No dobra, trochę wyolbrzymiam, ale pytania a o wagę, wiek czy status matrymonialny/materialny są na porządku dziennym. Pytają o to na pierwszym spotkaniu gdy przychodzisz ze swoim chłopakiem/dziewczyną czy ogólnie ze znajomymi poznać tureckich znajomych. Czy mają granice? Mają, ale w swojej i tylko sobie znanej kategorii. Naród Tirecki to ludzie bardzo otwarci, przyjaźni i wścibscy. Chcą wiedzieć o Tobie wszystko już na pierwszym spotkaniu i nie krępują się zadawać niestosowne (w europejskim mniemaniu) pytania. Dla nich to normalne, dla yabancı**** już mniej. Czasami bywa niekomfortowo, ale jedyne co należy zrobić to się uśmiechąć i odpowiedzieć pytaniem na pytanie. Nie martw się, po 20 min dadzą sobie spokój ;) Po niekomfortowych pytaniach przyjdzie czas na śmiech i luźne rozmowy przy, a jakże, herbacie po turecku (lub piwie!).


Gdzie dwóch Turków tam język turecki

Tu dochodzę do kolejnego punktu, swego rodzaju siła wyższa chyba albo anomalia, nazwijscie to jak chcecie ;)
Gdzie dwóch Turków tam język turecki i to jest najprawdzisza prawda.

1). Wyobraź sobie, że spotykacie się grupą znajomych, gdzie większość osób jest yabancı****, czyli nie-Turków. Jest wśród Was jednak jeden przedstawiciel tego narodu. Wszyscy romawiacie w języku międzynarodowym (czyt. angielskim), wszyscy wiedzą o czym jest rozmowa. Dochodzi do Waszej grupy spóźniony (a jakże) drugi przedstawiciel narodu i nagle, powolutku, ukradkiem, do rozmowy wkrada sie język turecki. Taki z niego spryciaż ;) Od tej pory w grupie są już dwie odrębne konwesacje. Jak znasz turecki to dobrze, jak nie znasz to się nie dołączysz.

2). Teraz wyobraź sobie, że jesteś jedyną yabancı**** w grupie. Już jest "grubo", wiem. Sprawa najczęściej wygląda tak: pytają Cię jak się miewasz, co porabiasz, wypytują o te wszystkie pytania z punktu powyższego (jeśli Cię widzą po raz pierwszy), a gdy już skończyli się Tobą interesować (czyli jakieś 5-10 min) zaczyna się rozmowa, a jakże, po turecku. Nie jest istotne, że w grupie wszyscy mówią po angielsku. Teraz masz czas dla siebie. Podziwiaj widoki, delektuj się swoim napojem i staraj się wyłapać słowka, dobry sposób na naukę. Jak już się nauczysz języka będzie o wiele łatwiej. Gwarantuję!

P.S. Mowa jest srebrem a milczenie złotem czyż nie? Będziesz błyszczeć ;)




* coś pomiędzy koncentratem a przecierem pomidorowym
** rodzaj zupy; wywar z mięsa wołowego z kawałkami mięsa, ziemniaków i marchewki, podawany z niewielką porcją tegoż wywaru, i z sokiem z cytryny
*** turecka kuchnia jest uznana za najlepszą na świcie zaraz po kuchni chińskiej i francuskiej <3
**** yabancı - obcokrajowiec, osoba pochodzenia innego niż tureckie

Komentarze

Popularne posty