Pierwsze spotkanie...
Zjadacz Simitu - stambulska mewa |
Stambuł.
Miasto na dwóch kontynentach, Azji i Europy.
Stambuł.
Dawna stolica wielkich mocarstw a dziś, najważniejsze miasto w Turcji.
Stambuł...
Zanim tu przyjechałam, dużo czytałam, słuchałam, oglądałam. Wiedziałam czego się spodziewać. Mimo to wszyscy wokoło mówili, że będę zaskoczona, może nawet przytłoczona miastem.
Nie byłam.
Po raz pierwszy odwiedziłam Turcję 09 lutego 2015 roku. Lot do Stambułu odbył się z przesiadką w Kijowie. W samolocie miałam "przyjemność" siedzieć obok dziewczyny z rocznym dzieckiem. Na szczęście nie było tak źle jak się można było spodziewać ;)
Na 21:00 czasu tureckiego miałam być na miejscu. Gdy zniżaliśmy się do lądowania, przez 20 minut siedziałam przyklejona do okienka i usilnie wypatrywałam świateł miasta. Niestety. Zobaczyłam jedynie pas do lądowania i kilka światełek lotniska. Byłam niemal pewna, że przespałam ten jeden z ważniejszych momentów mojej podróży. Tak bardzo chciałam ujrzeć Stambuł nocą z samolotu, ale siła wyższa - czyli mgła. No trudno, na pogodę nie ma rady.
Wysiedliśmy z samolotu do autobusu i po chwili byliśmy na lotnisku. Ludzi pełno. Wokół wszystkie języki świata, wszystkie narodowości i kolory skóry! Dla mnie osobiście najpiękniejsze okazały się napisy i komunikaty po turecku. Mimo wielkiego zmęczenia i długiej podróży (bo jednak prawie 6 godzin przesiadki z ciężkim bagażem swoje robi, a trzeba było wyjechać dzień wcześniej), uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Moje marzenie się spełniło chociaż byłam pewna, że śnię - byłam w Stambule! Byłam w mieście miast... Tego uczucia się nie zapomina.
Odbiór bagażu, podróż autobusem, wejście do mieszkania. Byłam padnięta. Do domu zawitaliśmy dopiero po 23:00.
W podświadomości brzęczało mi zdanie: "Jesteś w Stambule", ale ja nadal nie mogłam uwierzyć.
Komentarze
Prześlij komentarz